Rorschach Rorschach
78
BLOG

Ręce precz od Lecha Wałęsy!

Rorschach Rorschach Polityka Obserwuj notkę 5

Dziś zajmiemy się krótkim omówieniem krótszego newsa opublikowanego na stronach internetowych Rzeczpospolitej. Wiadomość nie jest niczym więcej jak spekulacją na temat pieniędzy, które Lech Wałęsa wziął za wystąpienie na piątkowej (1. maja) konferencji "Libertasu", która odbyła się w Rzymie.

Dla porządku w środku treści informacji wymieniono deklarowane przez byłego prezydenta Polski powody, dla których zdecydował się on był na swój występ - że to każdy powinien mieć szansę na start w wyborach, czy że trzeba poprawić wyborczą frekwencję. Wspomniano o oburzeniu Platformy Obywatelskiej, ale klamrą stylistyczną, w jaką objęto całość, były, siłą rzeczy, rzeczy dla Autora ("ike") newsa istotniejsze:

 

  • Wałęsa wziął pieniądze,
  • Wałęsa ukrywa, ile wziął dokładnie.

Dla objęcia wszystkiego odpowiednim kształtem, użyto nacechowanych emocjonalnie i sugerujących coś niecnego określeń:

 

  • "przyznał, że >>za darmo tego nie zrobił<<",
  • "nie chciał jednak zdradzić ile zarobił",
  • "były prezydent podkreślił, że nic do zarzuceniasobie nie ma",
  • "nie rozumieteż oburzenia, jakie wywołała jego decyzja",
  • "przyznał, że >>za darmo tego nie robił<<" - lead słowo w słowo powtórzony w zakończeniu informacji.

Skąd tak mocna retoryka? Przecież niby wszystko jest w porządku: Lech Wałęsa chce zarobić pieniądze, więc robi to uczciwie, nie kantuje nikogo, nie kradnie, tylko dostaje za występ na konferencji jednej z sił politycznych. (Oczywiście libertarianie przyczepiliby się właśnie do politycznego charakteru tejże instytucji, ale zarzut ten nie ma sensu w odniesieniu do aktywnego polityka (jakkolwiek nieskładne politycznie byłyby jego działania) - równie dobrze można byłoby krytykować komara, że krew wysysa).

Prawdziwy powód zastrzeżeń dziennikarza Rzeczpospolitej, jest natury ideologicznej - otóż w oczach konserwatysty (lub w zgodzie z konserwatywną linią redakcji tej gazety) polityk służy ludowinie w zamian za pieniądze, ale dla celów "wyższych", "ideowych". Jeśli robi coś "tylko dla pieniędzy", to jest w gruncie rzeczy oszustem, łamiącym swą obietnicę służby przez osiąganie osobistych korzyści materialnych bez baczenia na propagowane wartości.

Ale przecież, zwróćmy uwagę, że zarzut tak naprawdę nie dotyczy brania pieniędzy. Wszak dziennikarz za swoją pracę też je dostaje. Każdemu bardziej znanemu konserwatywnemu publicyście i politykowi trzeba za publiczne wystąpienia zapłacić. Zarzut (a tak naprawdę insynuacja bez sformułowania ani zarzutu, ani tego, że jest tu zarzut) dotyczyć więc mogłaby nie pieniędzy, ale dwulicowości byłego prezydenta - tego, że gdy mu zapłacić, może mówić rzeczy sprzeczne ze swoimi poglądami. Sprzedaje i zdradza swoje domniemane mniej lub bardziej idee, wręcz siebie samego, za ileśtam złotych polskich. Czyli? Czyli nisko się ceni. Ale tego konserwatysta z Rzeczpospolitejnie wiedzieć czemu powiedzieć się brzydzi.

Zamiast więc odważnie powiedzieć o co chodzi, dziennikarz kryje się za o wiele prostszymi do ukierunkowania "niskimi" odczuciami odbiorcy: zazdrością (Wałęsa znów bierze pieniądze) i cynizmem (skoro wziął pieniądze, to za coś...).

Znów oto winne okazały się pieniądze i chciwość. Da się to pociągnąć dalej, w wiadomym kierunku: Otóż winny jest kapitalizm, winna jest własność prywatna i partykularystyczna chęć ochrony rodziny ("Muszę przecież utrzymać dom i znośnie żyć - powiedział były prezydent" - takie zakończeniewybrał Autor).

Wniosek? Prawdziwy konserwatysta nie lubi nie tylko własności prywatnej, ale też i ogniska domowego.

...

Cóż, nie twierdzimy wcale, że dziennikarz Rzeczpospolitej miał złą wolę, albo też jest jakimś wrednym hipokrytą, co we własne słowa nie wierzy. Takie działania równie dobrze mogły przecież wziąć się ze zwykłego braku pomyślunku. Twierdzimy zamiast tego, że wykorzystywanie złych metod (insynuowanie, granie na najprostszych emocjach zamiast stosowania argumentacji) nawet w słusznej sprawie jest logicznie niezgodne z pryncypiami tej słusznej sprawy, skutkując niezaprzeczeniem metod i cudownym wybieleniem idei, lecz wręcz przeciwnie - ubabraniem w błocie idei, których brudne metody miały rzekomo bronić.

PS. Tytuł niniejszej notki ma w oczywisty sposób mieć żartobliwy charakter.

Rorschach
O mnie Rorschach

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka